Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/120

Ta strona została przepisana.

stolicy. Więc wdziawszy napowrót wierzchnią szatę, ruszył ku pagórkowi. Ale gdy zbliżył się do rzeszy, wyszło naprzeciw niego dwóch mężów i popatrzywszy na jego bogate szaty i na wspaniały zawój, zapytało go, czegoby tu chciał?
Odparł im tedy, ze raczej on winien ich zapytać, co robią pośród jego majętności i pastwisk?
Na to odrzekł jeden z onych mężów, iż nie wiedzą, do kogo te pastwiska należą, ze nic ich to zresztą nie obchodzi, albowiem szkody żadnej nie czynią, a zbierają się, by słuchać słowa Bożego.
Joel wymienił im swe imię. Ale oni odparli, że imię to niema dla nich żadnego znaczenia. Więc wymienił im swe stanowisko w stolicy i w Synhedrionie. Odrzekli, aby tam wracał, to mu z pewnością każdy odda cześć przynależną. Tu zaś są wszyscy równi wobec Pana i niema takiego, któryby był wyższy, niż inni. Wyższym jest tylko ten, który do nich przemawia, ich nauczyciel.
Joel kazał się bezzwłocznie prowadzić do tego nauczyciela. Ale odparli mu na to, iż nie mogą tego uczynić, bo nauczyciel przemawia do ludu i nie trzeba mu przeszkadzać.
Więc począł im Joel także wymyślać i byłby