Joel zapalał się.
— Ja was oskarżę, stawię przed Radą, będziecie karani na ciele!
— Nic nam, panie, nie uczynisz bez woli tego — rzekł jeden z mężów i wskazał na pagórek w stronę nauczyciela.
— Ja tego waszego nauczyciela każę związać, zaprowadzić do miasta, odstawić do Jeruszalaim, każę go osądzić, obiczować, każę go...
— Nic mu, panie, nie uczynisz, jeżeli on się na to nie zgodzi.
Joel zamilkł. Był istotnie bezsilny. Popatrzył tedy raz jeszcze na jednego i na drugiego, a następnie splunął i wrócił ku rzece.
Postanowił jednak za powrotem do miasta poruszyć tę sprawę. Tymczasem szukał poganiacza i wołał za nim po lesie. Popatrzył na słońce; już skryło się za wzgórze. Widział jak tłumy rozpraszały się i znikły. Z pagórka zszedł pasterz, wpędził trzodę do rzeki, spławił, a następnie wraz z nią się oddalił. Ciemność zapadała na dolinę Jordanową. Joel począł się bać. Przeklinał nieposłusznego poganiacza. Chciał wreszcie na piechotę wracać do Jerychonu, ale nie znał drogi i mógł łatwo zbłądzić. Na dobitek przypomniał sobie, że w lasach
Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/123
Ta strona została przepisana.