Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

cza, zamknął się z nim i coś ze sobą długo rozmawiali.
Słudzy czaili się pod drzwiami, ale nie mogli słów pochwycić.
A oni rozmawiali do północy, do brzasku, do wschodu słońca...