Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/152

Ta strona została przepisana.

— A czemu nie odmieni ich serc?
— Bo zostawia im wolę.
— Czy nasz nauczyciel będzie królem?
— Przecież powiedział, ze królestwo jego nie jest z tego świata.
— Lepiej byłoby, gdyby chciał zostać królem. Łatwiej byłoby mu głosić prawdę i opowiadać Ewangielję.
— On chce pokazać, że nie potrzeba być królem i można robić to samo.
— To on doprawdy jest potężny.
— Króle są przy nim słabi.
— A czy króle mogliby go kazać pojmać?
— Nie uczyniliby tego.
— A gdyby tego od nich żądali źli ludzie?
— Nie odważyliby się tknąć go.
— A zabijali proroków?
Starzec umilkł i zastanowił się. Wyjął wiosło Z wody. Młodzieniaszek rzekł po chwili:
— Czemu mi nie odpowiadasz?
Starzec odparł przyciszonym głosem:
— Smutno mi...
— Czemu ci smutno?
— Bo widzę, że mogliby go pojmać. Ale wtedy bronilibyśmy go i odbili.
— Na co? Kiedy przecie mógłby uczynić cud i zabić ich wszystkich?
Starzec opuścił głowę i lekki uśmiech zabłąkał się na jego usta. Niebawem jednak uśmiech ten znikł