to do poznania uszczypliwem słowem, czy żartem, czy najniewinniejszą uwagą, lub zmartwić starca wykazaniem tej sprzeczności pomiędzy mową a czynem. Jesse chciał poprostu zastraszyć grzeszników i odjąć im wszelką ochotę od popełniania nieprawości.
Owa teoretyczna srogość wobec niesłychanej wyrozumiałości w praktyce, sprawiła, że nikt zasad jego nie brał na seryo, ale uwielbiał go za jego postępki. Synhedrion wiedział o tem doskonale i dlatego właśnie z uciechą uwalniał wszystkich grzeszników, jeżeli Jesse za nimi się wstawiał.
Starzec nie miarkował, ze Synhedrion szydził z niego w ten sposób. Zresztą natychmiast po zapadnięciu wyroku uniewinniającego, Jesse opuszczał Zgromadzenie i spieszył, o ile na to starość pozwalała, z radosną wieścią do skruszonego winowajcy.
Ale z teoryi o nieubłaganej srogości nie byłby pozwolił usunąć ani jednego słowa.
Gdy razu pewnego zdarzyło się, że po świętach jakieś dwunastoletnie pacholę, zabłąkane i opuszczone przez rodziców w świątyni, wdało się w rozprawę z uczonymi w Piśmie, Jesse był tak zachwycony, że wziął je na kolana i głaskając po policzkach, pytał:
— A co o tem mówi Dawid?
Pacholę odpowiedziało. On je całował i pytał:
— A co o tem mówi Ezechjel?
Pacholę przytoczyło ów ustęp. On ściskał je z uniesieniem i pytał:
Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/178
Ta strona została przepisana.