Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/180

Ta strona została przepisana.

oswobodził świątynię od hałasu i targowiska. Rzecz doszła także do uszu Jessego. Każdy mniemał, ze ten pochwali postępek przybysza. Ale stało się coś nieprzewidzianego. Bogobojny starzec był tak oburzony na owego młodego rabina, że trząsł rękami i nie pozwolił słowa powiedzieć w jego obronie. Tłómaczono mu, że to nauczyciel młody, pobożny, żyjący gdzieś w odosobnieniu, marzyciel; gdy ujrzał, że lud zamiast się modlić, czyni jarmarczny zgiełk, uniósł się świętym gniewem. Mówiono także Jessemu, że przekupnie na wszelkie uwagi nie dawali posłuchu. Starzec kręcił głową, trząsł rękami i wołał jedno w kółko:
— Ale poco bić? Poco zaraz bić? Nigdy nie trzeba bić!
Wobec tego radzono mu, aby się osobiście udał do świątyni i zganił przybyłego z głębi kraju rabina. Jesse nie chciał tego uczynić, powiadając:
— To jest popędliwy człowiek i stanie kiedyś przed sądem. A wtedy to ja już do niego prze mówię!
I odwrócił się do gołębi, trzód, róż, oliwek i dziatwy po ulicach biegającej. Niebawem też zapomniano o tej sprawie.
Po upływie dwóch lat, przybył znowu jakiś młody rabin z głębi kraju i ucząc w świątyni, popadł w spory z miejscowymi kapłanami i wykładaczami Pisma. Wkrótce rabin ten zwrócił na siebie powszechną uwagę. Opowiadano o nim wiele nad-