Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/182

Ta strona została przepisana.

szych rzeczy, tyczących młodego rabina. Gotowała się bowiem nad jego głową burza, a pioruny zbierały się w rękach tych, którzy stanowili Synhedrion.
Zamierzano go pojmać i stawić przed sądem. Przystąpiono do głosowania. Trzeba było Jessego zbudzić i tłómaczyć mu, o co chodzi.
Gdy Jesse posłyszał, jakie postanowienie ma zapaść, oświadczył się z całą stanowczością przeciw temu.
Powstała niezmiernie gwałtowna utarczka na słowa. Jesse spotkał się po raz pierwszy z opozycyą i w dodatku tak namiętną. Ale starzec przyzwyczajony do tego, iż mu zawsze ustępowano, zaciął się. Spór rósł i przedłużał się, a roznamiętnienie posuwało granice rozmaitych względów. Nie.którzy przyskakiwali do Jessego i wyrzucali mu, że zawsze co innego mówi, a co innego robi. Jesse odcinał się na wszystkie strony, rozwinął wielką przytomność umysłu i taką wymowę, że nareszcie wymógł, iż ostateczne postanowienie odłożono do następnego posiedzenia.
Tymczasem udał się do świątyni, w której właśnie młody ów rabin przemawiał. Siadł naprzeciw niego i bacznie słuchał. Za jego plecami stanęło wielu z Rady, aby się oburzać i czynić zgiełk.
Młody rabin patrzył wielkiemi niebieskiemi oczami po nich i słowa swoje prosto w ich twarze kierował. I znowu zarzucał im obłudę i prze-