Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/195

Ta strona została przepisana.

zapomniała, od którego stara Ruchla odeszła do grobu i od którego chyba sam Adaszem odwrócił twarz...
Pomiędzy jedną pielgrzymką do cudotwórcy a drugą, upływało zazwyczaj kilka lat namysłów, zwątpień, skarg, budzącej się nadziei, zbierania wieści o nowym lekarzu, obliczań i wreszcie gotowania się do drogi. Niekiedy opanowywała Eliakima niepohamowana żądza odzyskania wzroku. Buntowała się w nim dusza, że inni widzą, że poruszają się swobodnie po świecie, dążąc ku majętnościom i dostatkom. Ślepota była nietylko kalectwem, ale i przeszkodą w zbieraniu miłych staterów, których z rokiem każdym w worku Eliakima ubywało. Wygrzewając się na dachu swego nędznego domostwa, obliczał, ile lat żyć może za swoje statery, wydając tyle, ile wydaje, oraz jak długo wogóle żyć może. Rachunek wykazywał dowodnie, że przy zachowaniu dotychczasowej oszczędności mógłby żyć lat pięćset. Ale figi są coraz droższe, nawet daktyle, czosnek także — i będą jeszcze droższe! Jakiemuś sprawiedliwszemu cudotwórcy trzeba będzie także kiedyś zapłacić za uleczenie dużo, dużo! Eliakim wstrząsnął się — a może kiedyś ukaże się dno worka? Za cudowne uzdrowienie trzeba będzie również jakąś ofiarę złożyć w świątyni. Kapłani mogliby się o uzdrowieniu nie dowiedzieć; ale przekupnie, dbający o zbyt swego towaru, dowiedzą się na pewno i doniosą władzy. Właśni synowie zdra-