Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/206

Ta strona została przepisana.

niedobrzy, nieużyci ludzie. Przekupić ich trudno. Ale ostatecznie przekupić trzeba.
Łamał sobie głowę ślepiec, a tymczasem zbiegowisko rosło, wrzało, jak gdyby burza zawisła nad miastem i wszystkie swoje grzmoty w jeden nieustający huk złączyła.



*


Delegacya Synhedrionu zbliżała się do ratusza. Na dużym placu przed gmachem municypalnym zaroiło się od pospólstwa. Żołnierze stojący na straży dali hasło, a wnet z przedsionka wybiegł oddział z włóczniami i mieczami. Delegacya chciała wstąpić na schody, ale żołnierze zatarasowali przejście włóczniami.
Oburzeni starcy jęli gwałtownie domagać się wpuszczenia, a tłum wył i przyjmował groźną postawę. Żołnierze jednak z flegmą starych legionistów stali w rzędzie, nie zważając na miotanie się starców i na wrzaski pospólstwa.
Niebawem zjawił się dziesiętnik, oznajmiając, iż namiestnik kazał delegacyi czekać.
Traktował ich pogardliwie; czuli to, ale zbyt byli roznamiętnieni, aby teraz myśleć o swej godności. Stali tedy przed schodami, dając oznaki najwyższego zniecierpliwienia.
Nareszcie pojawił się setnik, kazał żołnierzom nieco się rozstąpić i przepuścić delegacyę wraz z poj-