Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/213

Ta strona została skorygowana.

Zbiegowisko ludu było ogromne. Dzieci, starcy, mężowie, kobiety — prawie całe miasto wyległo za mury, aby patrzeć na widowisko, które podsycało ich dzikie instynkty.
Pochód zatrzymał się. Żołnierze utworzyli dokoła skazanych czworobok. Złożono krzyże na piasku. Tłum otoczył oddział, patrząc przez plecy żołnierzy na każdy szczegół tracenia.
Podano skazańcom odurzający napój. Rebe dotknął czary ustami, ale natychmiast ze wstrętem twarz odwrócił. Rozwiązano mu ręce i zwleczono z niego szaty.
Następnie rozciągnięto go na belce. Żołnierze, przeznaczeni do wykonania wyroku, przyłożyli ręce jego do poprzecznicy, obracając dłońmi na wierzch. Wysypano z chusty wielkie gwoździe a równocześnie trzech przysiadło z młotkami poglądając, czy nogi i ręce dotykają środka drzewa.
I rozpoczęła się nieludzka egzekucya. Za pierwszem uderzeniem trysnęły strugi krwi. Młotki biły po gwoździach a żelazne ostrza grzęzły w ciele, przedostając się do belki. Na chwilę zapanowała cisza, śród której słychać było wyrzucanie ziemi z trzech dołów.
Twarz rebego wyrażała ogromne cierpienie, ale i niepospolitą siłę woli. Z zaciętych ust nie wydobył się ani jeden jęk. Leżąc na belce w męczarni, topił gdzieś w błękitach oczy na pół z bólu przytomne.