— Strudzony jesteś pielgrzymką i cierpieniem. Zapomnij o trudach i cierpieniu, a pójdź moim śladem.
A gdy Przeklęty patrzył na niego, jakby słów tych nie rozumiał, przemówił jeszcze ów nieznajomy mąż w te słowa:
— Żali nawet pamiętasz, iż znużyłeś się i cierpiałeś? Żali pamiętasz, czyś żył kiedykolwiek i działał?
Po chwili zaś dodał:
— Co pamiętasz jedynie? Czego jedynie pożądasz?
— Być jakimś innym! — zawołał Przeklęty i pochylił mu się do nóg.
To jedno wiedział, to czuł i pamiętał.
Wtedy ów nieznajomy mąż położył rękę na jego głowie, łza stoczyła mu się z policzków i padła na kasztanowate włosy klęczącego. Cichość była na polach, jeno nad głową przyklękłego rozległy się słowa tajemnicze, ale dziwnie łagodne:
— Żyj i odradzaj się ciągle, boś jest człowiek, który dąży. Po każdym czynie nastąpi zrozumienie tego czynu. Więc patrzaj, abyś za każdorazowem odrodzeniem się mniej prawdę sprzedawał...
Słowa przebrzmiały w ciszy upalnej. Przeklęty podniósł oczy. Ale onego nieznajomego męża już nie było na drodze.