równie gorzej dla pana. Zostawmy to lepiej wpływowi samej natury. Obmywaj pan jak najczęściej miejsce zimną wodą, a zapewniam, że nie mając nosa, będziesz pan tak samo zdrów zupełnie, jak gdybyś go miał w całości. Nos zaś, radzę panu włożyć do słoja z spirytusem, albo jeszcze lepiej, wlać tam dwie łyżki mocnej wódki i ogrzanego octu, — wtedy możesz pan wziąć za niego nie małe pieniądze. Ja sam kupiłbym go chętnie, gdybyś pan nie bardzo się drożył.
— Nie, nie! za nic nie sprzedam! — krzyknął zrozpaczony major, — raczej darmo niech przepada!
— Daruj pan! — rzekł lekarz kłaniając się, — chciałem być panu użytecznym... Cóż począć! widziałeś pan przynajmniej dobre moje chęci. — To mówiąc, wyszedł z pokoju.
Kowalów nie widział nawet dobrze twarzy doktora, a w zupełnem otrętwieniu swojem, widział tylko wyglądające z rękawów czarnego fraka, mankietki białej jak śnieg koszuli.
Zaraz na drugi dzień, zdecydował się major, przed podaniem zaskarżenia, napisać do sztab-oficerowej, czy też nie zgodzi się ona dobrowolnie, zwrócić mu jego należytość.
List był treści następującej:
„Nie mogę pojąć dziwnego ze strony Pani postępowania. Zapewniam, że postępując w ten sposób, nic Pani nie wskórasz, i wcale nie zmusisz mnie do ożenienia się ze swą córką. Proszę wierzyć, że historja mego nosa znana mi jest całkowicie, równie jak i to, że nie kto inny, tylko Pani jesteś główną sprężyną w tej intrydze. Raptowne zniknięcie jego, ucieczka i maskowanie się, to pod postacią pewnego urzędnika, to nakoniec we własnej swojej osobie, jest niczem innem, jak tylko następstwem czarów, użytych przez Panią, lub też przez tych, którzy, podobnie jak pani, praktykują owe szlachetne rzemiosło. Ja, z mojej strony, uważam za mój obowiązek, uprzedzić o tem Panią, że jeżeli wspomniany nos, dzisiaj jeszcze nie będzie na swojem miejscu, to zmuszony będę, uciec się pod opiekę prawa.