przeklęta mieścina, nie ma porządnej stajni. Koń puf, puf, wcale nie zły.
— I dawno też pan jenerał, — puf, puf, — raczy mieć ją u siebie? — zapytał Czertokucki.
— Puf, puf, puf, no... puf! nie tak dawno; dopiero dwa lata, jak wziąłem ją ze stadniny.
— I pan jenerał raczył ją wziąć już ujeżdżoną, czy dopiero u siebie kazał ujeżdżać?
— Puf, puf, pu, pu, pu... u... u... f, u siebie. — Powiedziawszy to, jenerał cały znikł w dymie.
Tymczasem ze stajni wyskoczył żołnierz, dał się słyszeć stuk kopyt, a potem zjawił się drugi, w białej kurtce z ogromnemi czarnemi wąsami, prowadząc za cugle wyrywającego się i przelęknionego konia, który raptownie szarpnąwszy głową, omal, że nie podniósł w górę przysiadłego do ziemi żołnierza, razem z jego wąsami.
— No, no, Agrafeno Iwanówno! — mówił on, prowadząc klacz przed ganek.
Klacz nazywała się Agrafeną Iwanówną. Dziarska i dzika, jak południowa krasawica, rzuciła się ona z gwałtownością przedniemi kopytami na stopnie ganku i w tejże chwili raptownie się zatrzymała.
Jenerał, porzuciwszy fajkę, patrzył z wewnętrznem zadowoleniem na Agrafenę Iwanównę. Sam pułkownik zszedłszy z ganku, wziął za pysk Agrafenę Iwanównę. Major potrzepał po karku Agrafenę Iwanównę; reszta — pocmokała językiem.
Czertokucki zeskoczył z ganku i obszedł ją z tyłu. Żołnierz wyprostowawszy się i podtrzymując cugle, patrzał prosto w oczy gościowi, jakby w nie wleźć zamierzał.
— Bardzo, bardzo ładny koń! — rzekł Czertakucki, — pokaźny koń! a pozwoli Wasza Ekscelencja spróbować, jak też on chodzi pod wierzchem?
— Krok ma pewny; tylko... licho go wie... ten kiep felczer dał jej jakichś pigułek, i oto już od dwóch dni wciąż kicha!
— Bardzo, bardzo ładna! a czy ma Wasza Ekscelencja odpowiedni ekwipaż?
— Ekwipaż?... Ale wszak to koń wierzchowy.
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/125
Ta strona została przepisana.