Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/126

Ta strona została przepisana.

— Ja wiem o tem; lecz zapytałem Waszej Ekscelencji dla tego, aby się dowiedzieć, czy ma pan dla innych koni odpowiedni ekwipaż?
— No, nie tak wiele mam ekwipażów. Przyznam się panu, oddawna chciałbym mieć powóz teraźniejszego fasonu. Pisałem o tem do mego brata, który obecnie jest w Petersburgu; ale nie wiem, czy mi przyśle.
— Zdaje mi się, Wasza Ekscelencjo, — wtrącił pułkownik, — że niemasz lepszego powozu nad wiedeński.
— Słusznie pan sądzisz, puf, puf, puf.
— Ja, panie jenerale, mam przepyszny powóz czysto wiedeńskiej fabryki.
— Który? czy ten, w którym pan przyjechałeś?
— O, nie! ten tak, na rozjazdy, właściwie dla moich wycieczek; ale tamten... szczególny: lekki, jak piórko; a skoro się weń siądzie, poprostu, jakby, przepraszając Waszą Ekscelencję, niańka w kolebce huśtała.
— A zatem powóz wygodny?
— Bardzo, bardzo wygodny, materac, resory, wszystko to jakby na malowidle odmalowane.
— A, to dobrze.
— A jaki pakowny! W życiu podobnego nie widziałem. Kiedym był w wojsku, to zwykle mieściło się w walizie dziesięć butelek rumu i dwadzieścia funtów tytoniu, oprócz tego zawsze woziłem z sobą ze sześć mundurów, bieliznę i parę cybuchów, Wasza Ekscelencjo, jakie tylko były najdłuższe; a w kieszenie można całego byka schować.
— To dobrze.
— Zapłaciłem zań, panie jenerale, cztery tysiące.
— Wnosząc z ceny, powinien być dobry. I pan sam go kupiłeś?
— Nie, Wasza Ekscelencjo, dostał mi się przypadkowo. Nabył go mój przyjaciel, rzadki człowiek, towarzysz lat dziecinnych, do którego bardzo by łatwo pan przylgnął; jesteśmy z nim: co twoje, to moje — wszystko jedno! Wygrałem tedy ów powóz u niego w karty. Czy nie zechce Wasza Ekscelencja zaszczycić jutro