Lubię skromne życie tych odosobnionych właścicieli małych wioseczek, których na Zadnieprzu zwykle zowią staroświeckimi, i którzy jak walące się domki na rysunkach, podobają się dla swej prostoty i zupełnego kontrastu z nowym wymuszonym domem, którego ściany jeszcze nie opłukane deszczem, dachy zieloną pleśnią nie pokryte, a pozbawiony tynku mur gankowy, nie okazuje swych cegieł czerwonych.
Niekiedy lubię zejść na chwilę w sferę tego niezwykle odosobnionego życia, gdzie ani jedno życzenie nie przekracza granic parkanu niewielkiego dworku, nie przechodzi płotu ogrodu pełnego śliwek i jabłek, nie sięga za wiejskie chatki, które go otaczają, pokrzywione, wierzbami, bzem otoczone i drzewem gruszkowem.
Życie tych skromnych właścicieli takie ciche, że zapomnisz się na chwilę i zdaje ci się, że namiętności, żądze niepomiarkowane — dzieci ducha złego światem wstrząsające — wcale nie istnieją i widziałeś je tylko w śnie błyskotliwym, dziwnym.
Widzę ztąd malutki domeczek, z okalającą go galerją, o drewnianych poczerniałych słupach, by można w czasie niepogody zamknąć okiennice, nie narażając się na ulewę; za nim pachniące czeremchy, całe rzędy niziutkich drzew owocowych, obciążonych czerwienią wisieć i modrem tłem śliwek, pokrytych jakby ołowianym matem; klon rozłożysty, w którego cieniu posłano dywan dla odpoczynku, przed domem podwórze przestronne, niską okryte trawą, z przedeptaną ścieżką od składów — do kuchni i ztamtąd do pańskich pokojów; długoszyja gęś pijąca wodę, z młodemi i jak puch delika-
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/13
Ta strona została przepisana.