dzo przyjemnie mieć cię za zięcia. Prawda, nie wiadomo jeszcze, co powie ten stary grzesznik — Grzegorz; ale my na niego zważać nie będziemy; niech tylko spróbuje — nie da posagu, to my na niego do sądu.... „
W tej chwili bryczka stanęła przed gankiem, i starożytna klacze odżyły czując blisko stajnię.
— Słuchaj, Omelku! niech konie pierwej odpoczną, a nie prowadź ich zaraz do wody, to gorące konie. No, Iwanie Teodorowiczu! — ciągnęła dalej ciocia, wyłażąc z bryczki, — radzę ci dobrze zastanowić się nad tem. Muszę jeszcze zabiegnąć do kuchni, zapomniałam zadysponować Sołosze kolację, a ona hultaj, pewno się sama nie domyśliła.
Ale Iwan Teodorowicz stał, jakby ogłuszony piorunem. Prawda, panna Marja wcale nie brzydka panienka; ale się żenić!... to mu się wydawało tak strasznem, tak nadzwyczajnem, że nie mógł nawet wspomnieć o tem bez strachu. Żyć z żoną!... to przechodzi wszelkie pojęcie! On nie będzie sam w swoim pokoju, a wszędzie muszą być we dwoje!... Pot kroplami zeń spadał, w miarę tego, jak co raz więcej zaczął myśleć o małżeństwie.
Wcześniej niż zwykle położył się do łóżka; ale pomimo wszelkich usiłowań, zasnąć nie mógł. Nareszcie upragniony sen, ten powszechny lekarz wszelkich utrapień nawidził go; ale jaki sen!: Takiego dziwnego snu jeszcze w życiu swojem nie miał.
To śniło mu się, że wszystko około niego szumi, kręci się, a on biegnie, biegnie, nóg pod sobą nie czuje... tuż, tuż opadnie z sił... w tem ktoś go chwyta za ucho. — Aj! kto to? — To ja, twoja żona! — krzyczał mu jakiś głos, i on się obudził. To wyobrażało mu się, że już jest żonatym, że wszystko w ich domku tak jakoś niezwykle, dziwnie: w pokoju jego w miejsce pojedynczego, podwójne łóżko; na krześle siedzi żona. On się żenuje, sam nie wie, jak do niej podejść, o czem z nią mówić, i postrzega, że u niej gęsia twarz. — Niechcący odwraca się w inną stronę, i widzi drugą żonę, także z gęsią twarzą. Odwraca się znowu winną stronę — stoi trzecia żona; napowrót — jeszcze jedna żona. Tu już nie wytrzymał; począł uciekać do ogrodu; ale w ogrodzie gorąco; zdjął czapkę, patrzy — a w czapce siedzi żona. Zimny pot wystąpił mu na czoło. Sięgnął ręką do kieszeni po chustkę —
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/159
Ta strona została przepisana.