złoży próżną i powtarza: — Otrzymam, czy nie otrzymam? Raz nawet zwrócił się do mnie z zapytaniem: — Jak ty myślisz Medżi, otrzymam, czy nie otrzymam? — Nie mogąc nic wcale zrozumieć, obwąchałam jego but i uciekłam co prędzej. Po tem, ma chére, po upływie tygodnia, ojciec Zofii przyszedł nadzwyczaj rozradowany. Przez cały ranek przychodzili do niego różni panowie w mundurach, i składali powinszowania. U stołu tak był wesół, jakim go nigdy jeszcze nie widziałam.“
A więc on chełpliwy! Zanotuję to sobie dla wiadomości.
Bądź zdrowa, ma chére! ja biegnę i t. d. i t. d. Jutro skończę mój list... Witam cię! Teraz znowu jestem z tobą. Dziś moja panna Zofia.“
A! zobaczmy, co Zofia. Ech, szelmostwo!... Nic, nic... czytajmy dalej!
„...Moja panna Zofia była wielce zakłopotaną. Wybierała się na bal, i ja byłam nadzwyczaj uradowana, że w jej nieobecności będę mogła pisać do ciebie. Moja Zofia zawsze bardzo chętnie jedzie na bal, chociaż przy toalecie gniewa się niemal zawsze. Nie pojmuję, ma chére, przyjemności bywania na balach. Zofia wraca z balu o godzinie szóstej z rana, i ja zawsze prawie zgaduję z jej bladości i znużenia, że jej biednej jeść tam nie dawano. Przyznam się, że nie potrafiłabym żyć w taki sposób. Gdyby mi nie dano potrawki z gołąbka, albo kurczych skrzydełek na pieczyste, to...
ja nie wiem, coby się ze mną stało. Dobra także kaczka z sosem. A marchew, rzepa, albo kartofle, nigdy nie będą dobre.“
Nadzwyczaj styl nie gładki. Zaraz można poznać, że to nie człowiek pisał. Zacznie jak należy, a po psiemu skończy. Przerzućmy jeszcze jedną stronicę. List jakoś przydługi. Hm! i daty nie oznaczono.
„Ach, najdroższa! jakże miło czuć się daje zbliżanie się wiosny! serce mi mocniej bije, jak gdyby oczekiwało czegoś. W uszach szum nieustanny, tak, że często podjąwszy nóżkę, stoję kilka minut, przysłuchując się u drzwi. Muszę ci się przyznać, że mam wielu ubiegających się o me względy. Siedząc często u okna, przeglądam ich. Ach, gdybyś ty wiedziała, jakie są między nimi straszliwe maszkary! Ten naprzykład kudłacz podwórzowy, straszliwie głupi, na twarzy wypisana mu głupota! kroczy poważnie ulicą, wyobrażając
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/173
Ta strona została przepisana.