wsadzić mnie wówczas do domu obłąkanych. Teraz odkryło się wszystko przedemną. Teraz widzę rzecz całą, jasno jak na dłoni. A wprzódy, prawdziwie nie pojmuję dla czego, wprzódy wszystko, jakby we mgle mi się przedstawiało. A wszystko to, jak sądzę, ztąd pochodzi, że ludzie wyobrażają sobie, jakoby mózg w głowie miał swoje siedlisko; wcale nie, przynosi go wiatr od strony morza Kaspijskiego. Najprzód oświadczyłem Marcie, kim jestem. Kiedy się dowiedziała, że wobec niej stoi król hiszpański, to aż w dłonie klasnęła, i omal nie umarła ze strachu. Ona, głupia, nigdy jeszcze nie widziała hiszpańskiego króla. Starałem się ją jednak uspokoić, oświadczając, że wcale nie gniewam się na nią za to, że mi czasem podała źle oczyszczone buty. Wszak ona kobieta z gminu! Z gminem niepodobna mówić o rzeczach wyższej polityki. Przestraszyła się dla tego, że jest przekonaną, jakoby wszyscy królowie hiszpańscy mieli być podobni do Filipa II. Ale wytłumaczyłem jej, że pomiędzy mną a Filipem niema żadnego podobieństwa. Do bióra nie chodziłem. Pal go djabli! Nie, przyjaciele! nie uda się wam zaciągnąć mnie tam napowrót; ani myślę przepisywać przebrzydłych papierów waszych.
Dziś przychodził do mnie nasz egzekutor z rozkazem, bym szedł do bióra, ponieważ już od trzech tygodni nie byłem na mojem stanowisku służbowem. Tak tylko, dla żartu poszedłem do bióra. Naczelnik wydziału sądził, że będę się mu kłaniał i przepraszał go; ale popatrzyłem nań obojętnie, nie bardzo gniewnie, ale też nie bardzo łaskawie, siadłem na swojem miejscu, jakby nie widząc nikogo. Patrzyłem na całą tę gawiedź kancelaryjną, i myślałem w duchu: a co, gdybyście też wiedzieli, kto w pośród was się znajduje?... Boże mój, wieleby to było hałasu, bieganiny! nawet sam naczelnik wydziału kłaniałby mi się do kolan, jak teraz kłania — się przed panem dyrektorem. Podano mi jakieś papiery, bym z nich ekstrakt wygotował... Nawet palcem tego nie tknąłem. W kilka minut potem, wszystko się poruszyło. Oznajmiono, że idzie dyrektor. Wielu z urzędników pobiegło, jeden przed drugim, by się mu pokazać. A ja, ani z miejsca! Gdy przechodził przez nasz pokój,