bestja ten Poligeac! Zaprzysiągł szkodzić mi na świecie, otóż prześladuje i prześladuje; ale ja wiem, przyjacielu, że ciebie Anglik za nos wodzi. Anglik wielki polityk. On wszędzie bruździ. To już wiadomo całemu światu, że jak Anglja zażywa tabakę, to Francja kicha.
Dziś wysoki inkwizytor przyszedł do mego pokoju; ale ja, zasłyszawszy zdaleka jego kroki, schowałem się pod krzesło. On zobaczywszy, że mnie nie ma, dawaj wołać. Najprzód krzyknął:
— Popryszczyn!
Ja ani słowa. Potem:
— Aksenty Iwanowiczu! radco honorowy! szlachcicu!
Ja znów milczę.
— Ferdynandzie VIII. królu hiszpański.
Chciałem już głowę wystawić, ale pomyślałem sobie:
— Nie, bratku, nie oszukasz:! znam ja ciebie, znowu będziesz lać mi zimną wodę na głowę.
Zajrzał mnie jednakże, i wypędził pałką z pod krzesła, Okropieństwo! jak dotkliwie bije ta przeklęta pałka! Zresztą, za wszystko to wynagrodzony zostałem dzisiejszem mojem odkryciem: przekonałem się, że u każdego koguta jest swoja Hiszpanja; znajduje się ona u niego pod piórami. Wysoki inkwizytor wyszedł jednak z pokoju zagniewany, grożąc mi jakąś tam karą. Patrzyłem jednak z pogardą na złość jego bezsilną, wiedząc, że on działa tylko jako sprężyna, jako narzędzie Anglji.
Nie, już dalej wytrzymać nie mogę! Boże! cóż oni ze mną wyrabiają! Leją mi zimną wodę na głowę! Oni nie zważają na mnie; nie widzą, nie słuchają mnie? Cóż im zawiniłem? Za cóż mnie tak męczą? Czegóż chcą odemnie biednego? Cóż ja im dać mogę? Wszak ja sam nic nie mam. Już mi sił braknie, nie mogę przenieść wszystkich tych męczarni, głowa mi pęka, i wszystko koło mnie wiruje. Ocalcie mnie! proszę, i ztąd mnie zabierzcie! Dajcie mi trójkę, bystrych jak wicher, rumaków! siadaj mój wo-