Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/28

Ta strona została przepisana.

niała; widać było, że nic nie jadła od dni kilku. Pulcherja Iwanówna zawołała ją, ale kotka stała w miejscu, nie śmiejąc zbliżyć się; oczywiście zdziczała podczas leśnej wędrówki. Pulcherja Iwanówna poszła przodem, wciąż wołając kotkę, która też bojaźliwie szła za nią aż do ogrodzenia. Tu ujrzawszy miejsca dawniej sobie znane, ośmielona weszła do pokoju. Pulcherja Iwanówna natychmiast kazała jej dać mleka, mięsa, i siedząc przed zbiegiem, cieszyła się łapczywością faworytki, z jaką ta połykała kąski, mlekiem je zapijając. Siwa emigrantka prawie w jej oczach potłuściała, i jadła już nie tak łapczywie. Pulcherja Iwanówna przeciągnęła rękę, by ją pogłaskać; ale niewdzięczna, pewnie zanadto zbratawszy się z dzikiemi kotkami, albo też hołdując romantyzmowi, że nędza przy miłości lepsza niżli pałace, a koty były gołe jak tureccy święci... jakkolwiekbądź, dość, że skoczyła przez okno i nikt ze służby złapać już jej nie mógł.
Zamyśliła się staruszka.
— To śmierć moja przychodziła po mnie, — powiedziała samej sobie, i nic jej rozerwać nie mogło.
Dzień cały była smutna. Napróżno Atanazy Iwanowicz żartował z niej i pragnął dowiedzieć się, dla czego tak raptownie sposępniała? Pulcherja Iwanówna albo nie dawała odpowiedzi, albo te mówiła tak niezrozumiale, że Atanazy Iwanowicz prawdy dowiedzieć się nie mógł od niej.
Nazajutrz zmizerniała widocznie.
— Co to wam Pulcherjo Iwanówno? Czyście nie chorzy?
— Nie! nie chorą jestem Atanazy Iwanowiczu! Chcę wam opowiedzieć o dziwnem wydarzeniu. Wiem, że umrę tego lata, moja śmierć już przychodziła po mnie.
Wargi Atanazego Iwanowicza jakoś boleśnie się skrzywiły; chciał jednakże zwalczyć w sobie uczucie smutku i uśmiechnąwszy się rzekł:
— Bóg wie, co mówicie, Pulcherjo Iwanówno. Pewnieście zamiast dekoktu, wypili goździkówki...
— Nie, Atanazy Iwanowiczu! nie piłam goździkówki, — odpowiedziała Pulcherja Iwanówna.