Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/30

Ta strona została przepisana.

i cały ród wasz w niczem nie będzie mieć błogosławieństwa boskiego.
Biedna staruszka! Ona nie myślała ani o wielkiej zbliżającej się chwili, ani o duszy, ani o życiu przyszłem... Myślała tylko o biednym swym towarzyszu, z którym przeżyła lat tyle, a zostanie teraz sierotą, bez opieki, bez starania.
Z niezwykłą przytomnością umysłu tak wszystko rozporządziła, by Atanazy Iwanowicz nie spostrzegł jej nieobecności. Pewność bliskiej śmierci tak silną w niej była i stan duszy tak był ku tej myśli nastrojony, iż rzeczywiście w kilku dniach położyła się do łóżka i nie mogła żadnego przyjmować pokarmu.
Atanazy Iwanowicz przeistoczył się w jedno tylko czuwanie, i nie odchodził od jej łóżka.
— Możebyście co przekąsili, Pulcherjo Iwanówno? — pytał niespokojnie patrząc w jej oczy; ale Pulcherja Iwanówna nic nie odpowiadała... Wreszcie po długiem milczeniu, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ruszyła ustami — i duch jej uleciał.
Atanazy Iwanowicz osłupiał; zdawało mu się to rzeczą tak dziwną, że nawet nie zapłakał; wzrokiem osłupiałym patrzał na umarłą, jakby nie pojmując znaczenia trupa.
Nieboszczkę ułożono na katafalku, ubrano w suknię, którą sama przeznaczyła; złożyli jej ręce na krzyż, dali świecę... On na to wszystko patrzył bezprzytomnie.
Tłum najrozmaitszych ludzi przepełniał podwórze; mnóstwo gości zjechało się na pogrzeb; długie stoły ustawiono przed domem, kutia, naliwki, pierogi pokrywały je górami; goście rozmawiali, płakali, patrzyli na nieboszczkę, dysputowali o jej przymiotach, patrzyli nań... lecz sam on patrzył na wszystko dziwnie. Wreszcie poniesiono nieboszczkę, tłum poszedł za trumną, i on poszedł także. Księża byli ubrani pontyfikalnie; słońce świeciło, dzieci przy piersi płakały na rękach swych matek! śpiewały skowronki, dziatwa w koszulinkach. biegała, bawiąc się po drodze.
Trumnę ustawiono nad mogiłą; kazano mu zbliżyć się i po raz ostatni ucałować trupa. Zbliżył się, pocałował; w oczach ukazały się łzy, ale jakieś martwe, bez czucia. Spuszczono trumnę, ksiądz ujął rydel i pierwszy rzucił garść ziemi; głośny, przeciągły chór djaka i dwóch cerkiewnych odśpiewał „wieczny odpoczynek“