Gości było mniej na pogrzebie; ale włościan i żebraków, tak jak przedtem, mnóstwo. Dwór już stał się całkowitą pustką.
Przedsiębiorczy ekonom wraz z wójtem przenieśli do swych izb pozostałe rzeczy i sprzęty, które nie miała czasu zabrać klucznica.
Wkrótce zjawił się niewiadomo zkąd jakiś daleki krewny nieboszczyków, prawny ich następca, ex-porucznik, niepomne już którego pułku, straszliwy reformator. Spostrzegł on rozstrój nadzwyczajny i niedbalstwo we wszystkiem; postanowił temu zapobiedz, naprawić, ład wprowadzić i porządek. Kupił sześć sierpów angielskich, doskonałych, na każdej chacie przybił własny jej numer, i wreszcie tak pięknie sę rozporządził, że po pół roku majątek wzięty został w opiekę. Mądra opieka (złożona z byłego podsędka i jakiegoś sztabs-kapitana w wyblakłym mudurze), wkrótce wybrała wszystkie kury i jaja we wsi. Chaty prawie całkowicie leżące na ziemi, rozsypały się ostatecznie; chłopi rozpili się i w znacznej części pouciekali. Sam zaś właściciel, który przytem wszystkiem w dobrej harmonii żył z opieką i wraz z nią poncz zapijał, bardzo rzadko przyjeżdżał do swej wsi i mieszkał w niej nie długo. On do dnia dzisiejszego jeszcze, jeździ po wszystkich targach ukraińskich; z wielką troskliwością wypytuje o cenę produktów, podpadających sprzedaży hurtownej, jako to: konopie, miód i t. d., ale kupuje tylko nic nieznaczące fatałaszki, jak: krzemyczki, druty dla przeczyszczania fajek, i w ogóle to wszystko, co w całości nie przenosi sobą ceny rubla srebrnego.