gdzie albo wyrabia rozmaite naczynia drewniane (bardzo zgrabnie, prawie jak tokarz umiał wyrabiać różne rzeczy drewniane), albo czyta książkę, drukowaną u Lubijusza, Garijusza i Popowa, (tytułu tej książki Iwan Iwanowicz nie pamięta, bo służąca bardzo już dawno tytułową kartkę dała dzieciom na zabawkę), albo też odpoczywa sobie pod markizą. Tym razem jednak nie zabrał się do żadnego ze zwykłych swoich zajęć. Natomiast spotkawszy Hapkę, złajał ją za to, że się wałęsa bez roboty, gdy ona tymczasem niosła krupy do kuchni; kijem cisnął na koguta, który zbliżył się do ganku po zwykły swój karm, a kiedy doń podbiegł zamurdzany dzieciak, w podartej koszulinie i zapiszczał: „Tato, tato, daj piernika!“ to mu tak straszliwie pogroził i zatupał nogami, że wystraszony pędrak zaleciał Bóg wie którędy.
Opamiętał się jednak w końcu, i zabrał do spraw codziennych. Późno objadował, i już pod wieczór prawie ułożył się na zwykły spoczynek. Smaczny barszczyk i gołąbki, przyrządzone przez Hapkę, wygładziły z pamięci jego przedobjadowe zajście. Iwan Iwanowicz z przyjemnością oglądał gospodarstwo, a rzuciwszy okiem na sąsiedni dziedziniec, pomyślał:
— Nie byłem dziś u Iwana Nikiforowicza, trzeba go odwiedzić.
Co rzekłszy, wziął czapkę, laskę i wyszedł na ulicę; ale pod bramę przyszedłszy, przypomniał sobie kłótnię, splunął gniewnie, i powrócił do domu.
To samo prawie działo się na dziedzińcu Iwana Nikiforowicza. Iwan Iwanowicz widział, że baba postawiła już jedną nogę na płocie, w zamiarze przelezienia na jego dziedziniec, gdy w tem dał się słyszeć głos Iwana Nikiforowicza: „Nazad! nazad! nie trzeba!“ Jakoś się tęskno zrobiło Iwanowi Iwanowiczowi. Bardzo być może, że ci dwaj szanowni sąsiedzi, zaraz na drugi dzień pogodziliby się ze sobą, gdyby szczególne zdarzenie w domu Iwana Nikiforowicza nie zniszczyło wszelkiej nadziei, dolawszy oliwy do gasnącego już ognia niezgody.
Tegoż samego dnia wieczorem, przyjechała do Iwana Nikiforowicza Agata Fedosówna. Agata Fedosówna nie była ani krewną, ani powinowatą, ani nawet kumą Iwana Nikiforowicza. Zdawałoby się więc, że wcale nie powinna doń przyjeżdżać, a jednakże... pani
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/54
Ta strona została przepisana.