tknął doń piłkę i zaczął piłować. Chrzęst, sprawiony piłowaniem, zmuszał go oglądać się co chwila; ale pamięć na wyrządzoną obelgę, dodawała pracownikowi odwagi. Pierwszy słup został przepiłowany, Iwan Iwanowicz zabrał się do drugiego. Oczy ogniem mu pałały, nie widząc nic ze strachu. Wtem Iwan Iwanowicz krzyknąwszy, struchlał: duch stanął przed nim; wkrótce jednak przyszedł do siebie, przekonawszy się, że to gęsior, wyciągnął doń swoją szyję. Iwan Iwanowicz splunął gniewnie i zabrał się do roboty. Już i drugi słup przepiłowany, budynek się zachwiał. Serce Iwana Iwanowicza tak mocno biło się przy pracy około trzeciego słupa, że zmuszony był kilkakrotnie przerwać robotę. Już większa połowa trzeciego słupa była podpiłowaną, gdy wtem słaby budyneczek mocno się zachwiał... a ledwie Iwan Iwanowicz miał czas odskoczyć na bok — runął z wielkim hałasem. Chwyciwszy piłkę, wystraszony śmiertelnie, Iwan Iwanowicz przybiegł do domu i rzucił się do łóżka, nie mając nawet dość odwagi, chociaż przez okno, spojrzeć na skutki strasznego swojego czynu. Zdawało mu się, że wybiegli z domu Iwana Nikiforowicza: i stara baba, i Iwan Nikiforowicz, i wyrostek w niezmierzonym surducie, a wszyscy z piłami i toporami, z Agatą Fedosówną na czele, spieszą zniszczyć dom jego i zabudowania.
Cały dzień następny przepędził Iwan Iwanowicz, jak w febrze. Przewidywało mu się ciągle, że rozgniewany sąsiad, zechcą się zemścić, i co najmniej dom podpali; dla tego też wydał rozkaz Hapce, opatrywać co chwila, czy nie podrzucono gdzie jakiej suchej słomy. Chcąc wreszcie uprzedzić Iwana Nikiforowicza, postanowił, chwycić się taktyki zajęczej, i pierwszy podać nań skargę do Mirogrodzkiego sądu powiatowego. Jakiej była treści? dowiemy się w następującym rozdziale.
Cudne miasto — ten Mirogród! Jakich tam też niema zabudowań: i pod słomianym, i pod trzcinowym, a nawet pod gontowym dachem. Na prawo ulica i na lewo ulica; wszędzie doskonały plot; za nim wije się chmiel, a na nim wiszą garnki; z za płotu