— Nie mogę, prawdziwie obowiązany jestem za łaskawą gościnność. — Mówiąc to Iwan Iwanowicz ukłonił się i usiadł.
— Tylko szklaneczkę, jedną szklaneczkę!
Iwan Iwanowicz przeciągnął ręką do tacy i wziął szklankę.
Tfy, do licha! jak też to człowiek może, jak zdoła godność swoją utrzymać na podobnej stopie!
— Ja, Demjanie Demjanowiczu, — rzekł Iwan Iwanowicz, połykając ostatni haust herbaty, — ja, do was mam ważny interes; podaję pozew. — Tu Iwan Iwanowicz postawił szklankę, i wyjął z kieszeni zapisany arkusz stemplowego papieru. — Pozew na wroga mego, na zaklętego wroga.
— Na kogoż to?
— Na Iwana Nikiforowicza Dowhoczchuna.
Przy tych słowach, sędzia omal nie padł z krzesła.
— Co wy mówicie! — wykrzyknął, klasnąwszy w dłonie. — Iwanie Iwanowiczu! Wyżeście to?
— Widziecie sami, że ja.
— Bóg z wami i wszyscy Święci! Jakto! wy — Iwanie Iwanowiczu, mielibyście być nieprzyjacielem Iwana Nikiforowicza?! Czyż wasze to usta wymawiają! Powtórzcie raz jeszcze! Czy nie schował się tam kto inny za wasze plecy, i może za was tu przemawia?...
— Cóż w tem tak bardzo dziwnego? Patrzyć nań nie mogę; on wyrządził mi śmiertelną obelgę, skrzywdził mój honor.
— Święta Trójco! Jakże mi teraz przekonać moją matkę! A staruszka, codzień, jak tylko pokłócę się z moją siostrą, powiada: „Wy dziatki żyjecie z sobą, jak psy. Bralibyście przykład z Iwana Iwanowicza i Iwana Nikiforowicza; oto, gdy przyjaciele, to już przyjaciele! No, przyjaciele! toż to godni ludzie!“ Masz-że tobie — przyjaciele! Rozpowiedźcie, o co poszło? jak?
— Eh, to drażliwa kwestja, Damjanie Demjanowiczu! ustnie nie podobna opowiedzieć; każcie lepiej odczytać prośbę. Ot, zaczynając od tej stronicy, tu przyzwoiciej.
— Przeczytajcie, Tarasie Tichanowiczu, — rzekł sędzia, zwracając się do sekretarza.
Taras Tichanowicz wziął prośbę i wytarłszy nos w taki sposób, jakiego zwykle używają wszyscy sekretarze sądów powiato-
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/61
Ta strona została przepisana.