— Dziwi mnie bardzo, że prawe oko moje (ślepy Iwan Iwanowicz zwykle mawiał o sobie ironicznie), nie widzi Iwana Nikiforowicza Dowhoczchuna.
— Niechciał przyjść, — odrzekł horodniczy.
— Jakto?
— Oto już, Bogu dzięki, ubiegło dwa lata, jak się poróżnili ze sobą, to jest: Iwan Iwanowicz z Iwanem Nikiforowiczem, i gdzie jest jeden, tam drugi za nic w świecie nie przyjdzie!
— Co wy powiadacie! — Tu ślepy Iwan Iwanowicz wzniósł w górę oczy i złożył ręce jak do modlitwy. — Otóż teraz, kiedy ludzie dobrze widzący nie żyją w pokoju, to jakże ja mam żyć w zgodzie o jednem oku!
Przy tej uwadze wszyscy zaśmieli się na całe gardło. Wszyscy bowiem bardzo lubili ślepego Iwana Iwanowicza za to, że składał facecyjki, zupełnie w guście dzisiejszym.
Najwyższy z całego zebrania, chudy jegomość, w bajowym surducie, z plastrem na nosie, siedzący dotąd w kącie, i niezmieniający ani na chwilę sztywnego wyrazu twarzy, nawet, gdy mu mucha zasiadła na nosie, ruszył się ze swego miejsca, i zbliżył się do kółka, które otoczyło ślepego Iwana Iwanowicza:
— Słuchajcie! — rzekł ślepy Iwan Iwanowicz, zobaczywszy, że go okala dość liczny zastęp, — słuchajcie. Zamiast ciekawego zapatrzenia się na moje ślepe oko, raczej pogódźmy dwóch naszych przyjaciół! — W tej chwili Iwan Iwanowicz rozmawia z babami i pannami... a my poszlijmy cichaczem po Iwana Nikiforowicza, i popchniemy ich we wspólne objęcia.
Wszyscy jednomyślnie przyjęli projekt ślepego Iwana Iwanowicza, i udecydowali — posłać po Iwana Nikiforowicza do domu z prośbą, by koniecznie przyjechał do horodniczego na objad. Ale ważne pytanie: komu poruczyć tak trudną do spełnienia misję? pogrążyło wszystkich w zadumę. Sprzeczano się długo, kto zdolniejszy i sprytniejszy do wykonania projektu w drodze dyplomatycznej? wreszcie jednogłośnie padł wybór na Antoniego Prokopowicza Hołopuzia.
Wprzód jednak obeznamy nieco szanownego czytelnika z tą znakomitością. Antoni Prokopowicz był to poczciwizna w całem
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/77
Ta strona została przepisana.