Wobec tak nadzwyczajnego widoku, zdało mu się, że wszystko co go otacza, na wspak się przewróciło; czuł, że zaledwo ustać może... Zdecydował się jednak, bądź co bądź oczekiwać powrotu nosa do karety, drżąc cały jak w febrze. Po niejakiej chwili, nos rzeczywiście wyszedł. Był on w złocistym mundurze, z wysokim złoconym kołnierzem; miał na sobie zamszowe spodnie, przy boku szpadę. Sądząc z kapelusza ozdobionego piórami, należało przypuszczać, że miał stopień radzcy stanu. Ze wszystkiego widocznem było, że jechał do kogoś z wizytą. Wyszedłszy, spojrzał na obie strony, krzyknął na woźnicę: „konie!“ usiadł i pojechał.
Biedny Kowalów omal nie zwarjował. Nie wiedział nawet jak sądzić o tak dziwnej katastrofie. Bo i w rzeczy samej, czy podobieństwo, by nos, co wczoraj jeszcze był na jego twarzy, i nie mógł ani jeździć, ani chodzić, by nos ten, powtarzam, paradował dziś w mundurze?...
Pobiegł jednak za karetą, która na szczęście ujechawszy kilka kroków, zatrzymała się przy jednym z hotelów. Pospieszył tamtędy i Kowalów, przedarł się przez szereg ubogich z zawiązanemi twarzami i otworami zamiast oczu, co mu dawniej służyło za cel pośmiewiska. Przechodzących było jeszcze nie wielu. Kowalów był tak rozdrażnionym, że na nic stanowczego zdecydować się nie mógł, i wyszukiwał wzrokiem owego jegomości po wszystkich kątach; ujrzał go wreszcie stojącego koło sklepu. Nos schował twarz w sterczący swój kołnierz i z wielkiem zajęciem się przeglądał podawane sobie towary.
— Jak się tu zbliżyć do niego? — myślał Kowalów. — Ze wszystkiego, z munduru, z kapelusza widać, że to radzca stanu. Djabli go wiedzą, jak tu sobie postąpić?
Począł koło niego pochrząkiwać, ale nos ani chwilę nie zmieniał pozycji.
— Łaskawy panie! — rzekł Kowalów, — zamierzając się niejako do odważnego wystąpienia. — Łaskawy panie!...
— Co pan sobie życzysz? — odpowiada nos, zwracając się w stronę mówiącego.
— Dziwno mi, łaskawy panie... zdaje mi się... Winieneś pan wiedzieć właściwe twe miejsce. Gdy w tem znajduję pana, i gdzież?... Zgodzisz się pan...
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/97
Ta strona została przepisana.