Ta strona została przepisana.
Marya (odsuwa się.)
Dla czegóż blizko? można i z daleka; to wszystko jedno.
Chlestakow (przysuwając się).
Kiedy wszystko jedno więc można i blizko.
Marya (odsuwa się).
Ale dla czegóż to?
Chlestakow (znowu się przysuwa).
Pani się tylko zdaje, że blizko; wyobraź pani sobie, że jesteśmy z daleka od siebie... Ach! pani byłbym niewypowiedzianie szczęśliwym, gdybym cię mógł do serca mojego przycisnąć.
Marya (patrząc w okno).
Co to jest? zdaje się że coś przeleciało? Sroka czy jaki inny ptaszek?
Chlestakow (całuje ją w czoło i patrzy w okno).
To sroka.
Marya (wstaje z nieukontentowaniem).
Ach! tego już nad to... Taka zuchwałość!... (chce wyjść).
Chlestakow (zatrzymując ją).
Przebacz pani! uczyniłem to z gorącej miłości; doprawdy z miłości!
Marya.
Pan mnie uważasz za taką parafiankę...
Chlestakow (zatrzymując ją ciągle).
Z miłości, dalibóg z miłości. Ja tak tylko żartowałem. Nie gniewaj się pani!... oto na kolanach błagam cię o przebaczenie. (pada na kolana).