Nie gub nas biednych Antoni Antonowiczu!
Teraz, nie gub! a przed tem co było? Jabym was wszystkich do turmy!.. (machnął ręką) Ale Bóg kazał przebaczać! Wstańcie, dosyć już tego i nie jestem mściwy; tylko teraz! patrzcie żeby było inaczej! Ja wydaję moję córkę, nie za jakiego prostego szlachcica. Patrzajcicż! ażeby powinszowanie było przyzwoite, nie dość na tem, ażeby zbyć jaka fraszką, lub głową cukru, rozumiecie? — No, ruszajcie z Bogiem!
Mam że wierzyć, kochany panie Antoni? Do twojego domu nadzwyczajne szczęście zawitało.
Mam honor powinszować tak nadspodziewanego szczęścia. Serdecznie mnie to ucieszyło, gdym się o tem dowiedział (całuje w rękę Annę i Maryę).
Winszuję ci panie Antoni; niech Bóg przedłuża wiek twój i tej młody pary. Niech was licznem potomstwem obdarza, od wnucząt aż do prawnucząt. (całuje rękę Anny i Maryi).