Mam honor...
Winszuję, winszuję pani. (całują się) Ach! jakżem uradowana — powiedziano mi: że pani Horodniczyna wydaje za mąż córkę. Ach mój Boże! mówię do mojego męża: Czy słyszysz Łukaszu, co za szczęście spotyka naszych dobrych przyjaciół!... i tak zostałam tem zachwyconą; że z wielką niecierpliwością śpieszyłam osobiście okazać wam moje radość. Chwałaż Bogu pomyślałam sobie, pani Horodniczyna oczekiwała ciągle jak najlepszej partyi dla swojej córki, a teraz właśnie przeznaczenie tak zrządziło, jak sobie życzyła. I w istocie, tak byłam tem uszczęśliwioną, żem mówić nie mogła z radości, i rzewne łzy roniłam. Mąż mój odzywa się do mnie; czegóż to moje życie tak niemiłosiernie płaczesz? ach! Łukaszeczku, mówię, ja sama niewiem; a łzy tak jak z fontanny lały się na posadzkę.
Siadajcież panowie! bardzo proszę. Ej Michałek! przynieś więcej krzeseł, (goście siadają).