Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/132

Ta strona została przepisana.
Horodniczy (z zapalczywością.)

Jak pan śmiesz to mówić? wiedz o tem, że ja każę wziąść go do aresztu.

Pocztmajster.

Kto? pan?

Horodniczy.

Tak, ja.

Pocztmajster.

Za krótkie ręce.

Horodniczy.

A wieszże mój panie, że tenże sam urzędnik żeni się jutro z moją córką? — I że ja jak tylko zostanę generałem, to cię w Sybir zapakuję.

Pocztmajster.

Ach, mój panie Antoni, nie unoś się tak bardzo! Co tam Sybir! Sybir! od nas daleko. Oto lepiej przeczytam ci ten list tajemniczy. Panowie pozwolą?

Wszyscy.

I owszem... Czytaj pan. czytaj.

Pocztmajster (czyta)

„Maja dnia... i t. d. — Doniosłem ci już o tem, kochany mój Trapiczkin, jak mnie ograł w Penzie pewien piechotny kapitan. Mój oberżysta chciał mnie już zawlec do turmy. A do ojca nie śmiałem nic pisać, bo u niego zawsze jedna i ta sama piosneczka: rózgi i rózgi. Byłem w położeniu bardzo smutnym, gdy nareszcie, los mój odmienił się w jednej chwili: mieszkam teraz w domu horodniczego, hulam, bawię się i przepędzam czas en bons mots. Żona jego i córka, obie nie są dla mnie obojętne. Nie wiem nawet do której się wprzód udać; lecz najlepiej podobno będzie zacząć od matki, bo do córki przystęp może być nieco trudniej-