Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/134

Ta strona została przepisana.
Pocztmajster.

Na cóż to?

Horodniczy.

Nie, do sto djabłów! kiedy czytać, to czytać. Czytaj pan wszystko!

Ziemlenika.

Pozwól pan, ja dokończę. (Kładzie okulary i czyta) „Pocztmeister, także dobry człowiek; nadzwyczajnie podobny do naszego departamentowego stróża Nikity; i ani wątpić, jest taki sam łotr i pijaczyna.“

Pocztmajster (do publiczności).

A to przebrzydły młokos, którego tylko wysiec rózgami, i nic więcej!

Ziemlenika (czyta dalej).

„Oprócz tego, kurator szpitalów, jakiś tam“ e. e. et... (jąka się).

Korobkin.

Czegóżeś się pan zatrzymał?

Ziemlenika.

Nie wyraźny charakter... wreszcie widać, że ten co to pisał jest hultaj i ladaco!

Korobkin.

Pozwól pan mnie; moje oczy dobrze widzą. (chce odebrać list).

Ziemlenika (nie daje).

Nie, to miejsce można opuścić; a tam dalej dość wyraźnie pisano.

Korobkin.

Daj pan, daj! już ja będę wiedział.