Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/137

Ta strona została przepisana.

nie widzę. Posłać za nim w pogoń!.. wrócić, wrócić go tu natychmiast! (macha ręką).

Pocztmajster.

Gdzie tam już wrócić! Jakby z umysłu, kazałem Smotrytielowi dać najlepszą trójkę; a nadto jeszcze; posłałem na piśmie zalecenie, do wszystkich pocztowych stacyj mojego okręgu, aby go co najprędzej ekspedyowano. — O! wolałbym był żeby mnie wprzód pioruny!...

Liapkin.

Niech go tam djabli wezmą! — Dowiedźcie się panowie, że on u mnie pieniędzy pożyczył.

Ziemlenika.

I u mnie także, trzysta rubli.

Pocztmajster (wzdychając).

Ach! i u mnie sto rubli.

Bobczyński.

A od nas z panem Piotrem wziął czterdzieści asygnacyjnych i trzy grzywienki srebrem.

Liapkin (rozstawiając ręce).

Jakże nam panowie? można było do tyla się zapomnieć.

Horodniczy (bijąc siebie w czoło i w plecy).

Jakże ja? nie, jakże ty! stary głupcze! zgrzybiały, siwy baranie! mogłeś tak haniebnie dać się w pole wywieść. Trzydzieści lat już służę; żaden kupiec, żaden podradczyk, w niczem nie mógł mnie podejść; największych łotrów odrwiwałem; najzręczniejszych filutów, nawet takich co cały świat okraść gotowi, łowiłem na wędkę; trzech gubernatorów oszukałem!... A teraz... jeden wietrznik, młokos, u którego na brodzie mleko jeszcze nie obeschło, tak zadrwił ze mnie! — Ruszaj, łapaj ścigaj! i daj go tu!...