Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/31

Ta strona została przepisana.



AKT II.
(Maleńki pokoik w oberży — Łóżko z pościelą, stolik, mała walizka, pusta butelka, buty, miotełka od sukień, fajka z cybuchem, kapczuch i t. p. wszystko w nieładzie).
SCENA  I.
Józef (leżąc na pańskiem łóżku.)

Niech djabli porwą! jeść chcę okropnie, a w żołądku trzask, burczenie, jak gdyby w nim cały pułk kawaleryi na trwogę trąbił. Otoż podobno i do domu nie dojedziemy, co tu robić?..... Dwa miesiące już minęło, jak wyruszyliśmy z Petersburga! Mój pan przez drogę pieniążki przehulał, a teraz siedzi skromnie jak gołąbeczek. Jednakże wystarczyłoby mu na prohonne i bardzoby wystarczyło; ale cóż, kiedy w każdem mieście trzeba wystąpić, trzeba się pokazać (przedrzeźniając swego pana) „Ej, Józef!... ruszaj! wybierz pokoje najpiękniejsze, zamów obiad najlepszy; nie mogę jeść ladajakich potraw, rozumiesz? Wprawdzie nie jest to od rzeczy żyć w drodze wygodnie, ale mój pan to istny utracyusz!... Zabiera znajomości z przejeżdżającymi, i nie długo czekając, dalej z nimi w karteczki. Dzisiaj szasta, jutro basta! — Eh, prawdziwie, takie nieregularne życie już mi się sprzykrzyło! Na wsi nie równie lepiej: mała ludność, mniej hałasu i kłopotu; złap jakiego babsztyla, leż sobie spokojnie cały wiek na połatce i jedz pirogi. Jużci mówiąc Bogiem a prawdą, to najlepiej żyć w Petersburgu. Aby tylko pieniądze, to można pędzić czas wesoło i przyjemnie: Teatry, tańcujące pieski, skoki na linach, konne sztuki, słowem wszystko co zechcesz.