Każdy przemawia uprzejmie i delikatnie. Wejdziesz naprzykład, między kupców, wołają na ciebie: Szanowny Panie! — Tu stara oficerka zajdzie tobie drogę; tam znowu pokojówka zaglądnie ci w oczy, a take... fiu, fiu, fiu!.. (trzęsie głową uśmiechając się.) Co za galanteryjne obejście! Niegrzecznego słowa nigdy nie usłyszysz, każdy mówi do ciebie: Monsieur. Sprzykrzyło ci się chodzić, bierz dorożkę, siadaj, i jedz sobie jak pan — a nie chesz płacić remiznikowi, zostawia to do twej woli. W każdym domu jest brama na wylot, przez którą można szmygnąć tak bezpiecznie, że i sam djabeł cię nie znajdzie. — Tylko mi się to nie podobało, że jednego dnia podjesz do woli, a drugiego ledwie że nie pękniesz z głodu, jak dziś naprzykład. — A wszystkiemu pan mój winien!... Co z nim robić?... Ojciec przyszle pieniądze, a on zamiast je trochę potrzymać, zamenażować, kręci się z niemi i wierci po wszystkich kątach: piechotą ani kroku nie stąpi, wciąż jeździ remizą — każdego dnia, musisz chodzić do teatru po bilet. Szastum, prastum! a najdalej za tydzień, posyła mnie na tołkuczy rynek sprzedać frak lub tużurek. Czasem wszystko aż do koszuli puści między ludzi i tylko mu zostaje to co na nim, to jest: płaszczyk i surducina.... Nie raz dalibóg! aż za serce ściśnie; sukno najlepsze jakie być może, prawdziwe angielskie, jeden frak półtorasta rubli mu kosztuje, a na rynku każe go sprzedać za dwadzieścia; o pantalonach zaś nie ma co i mówić, te idą za bezcen. A dla czego? oto dla tego, że hultaj, nic nie robi: zamiast pójść do obowiązku, idzie na spacer, lub na szulerkę. O! gdyby o tem nasz stary pan wiedział! bez względu na to, żeś urzędnik, uchyliwszy koszulki, wsypałby ci ze dwieście pomiatałek, ażebyś się poskrobał najmniej dwa tygodnie. Kiedy służysz to służ!... Albo i teraz, gospodarz wyraźnie oznajmił: że nic więcej nie da, dopóki mu nie zapłacimy za to, co się już nabrało. Ah!.... (wzdycha) Mój Boże, żeby tak choć z misę barszczu, albo kapusty!.... zdaje mi się, że w tej jednej chwili pożarłbym samego siebie!... (pukanie) Ktoś puka, to on zapewne — (zeskakuje żywo z łóżka i otwiera drzwi.)