Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/45

Ta strona została przepisana.

grodę za gorliwe moje zajęcie, przypadek zrządził mi przyjemność poznania jego zacnej osoby.

Chlestakow.

Mnie również, bez pana bowiem, przymuszony byłbym siedzieć tu Bóg wie jak długo, nie widzę nawet sposobu wywdzięczenia się za tak ważną przysługę.

Horodniczy. (n. s.)

Tak, tak, gadaj zdrów! (głośno) Wolnoż mi zapytać, gdzie, i w jakie miejsce odbywasz pan swoją podróż?

Chlestakow.

Jadę do Saratowskiej Gubernii, do własnego mojego majątku.

Horodniczy (n. s. z ironią.)

Do Saratowskiej guberni! o to zmyśla! (głośno) Tak przyjemna przejażdżka dla umysłu i serca. W podróży rozwijają się zdolności... I pan pewnie z własnej woli, tak dla satysfakcyi tylko przedsięwziąłeś tę podróż.

Chlestakow.

Nie, ojciec mnie wzywa — a ja mówiąc prawdę, wolałbym mieszkać w Petersburgu.

Horodniczy. (n. s.)

Ojciec go wzywa... Co za wybieg! — (głośno) A jak długo pan myślisz tam bawić?

Chlestakow.

Nie wiem. Chociaż nieprzyjemnie jest siedzieć w domu, i nudzić się z wieśniakami, bo nasi sąsiedni obywatele są to nieokrzesani ludzi bez żadnej formy; jednakże podałem się do dymissyi.

Horodniczy. (n. s.)

I do dymisyi się podał! Brawo! co raz lepiej! (głośno) Bardzo pięknie pan zrobił. Co za korzyść ze służby? same kłopoty: nocy nie dośpisz, tracisz zdrowie dla dobra kraju, a nagroda nie-