Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/61

Ta strona została przepisana.
Anna.

Proszę pana siadać.

Chlestakow.

Przy pani stać, już jest wielkiem szczęściem; wreszcie kiedy pani dobrodziejka chcesz tego koniecznie, więc siadam. Jakże jestem szczęśliwy, że nakoniec siedzę obok pani.

Anna.

Nigdy się nie ośmielę, brać to na moje conto. — Ja myślę, że wyjazd ze stolicy, musiał panu stać się bardzo nieprzyjemnym.

Chlestakow.

Nadzwyczaj był nieprzyjemnym. Przywykły żyć na wielkim świecie, używać stołecznych roskoszy, i nagle wyrzec się wszystkiego dla jakiejś tam podróży.. gdzie nie spotkało się, ani jednej figury do ludzi podobnej, z którąby można pomówić rozsądnie. — Pisarze pocztowi są prostaki, bez żadnej edukacyi... I gdyby nie ten szczęśliwy wypadek, który mi nastręczył tak miłą znajomość, (spoglądając czule na Annę) nie poznałbym sam siebie.

Anna.

W samej rzeczy, pan się musisz nudzić.

Chlestakow.

Jednakże ta chwila jest mi nader przyjemną.

Anna.

Za wiele zaszczytu. Nie zasługuję na to.

Chlestakow.

O zasługujesz pani i bardzo.

Anna.

Jestem wieśniaczką...

Chlestakow.

Tak, w istocie; ale i wieś ma swoje przyjemności: strumyki, gaiki, chatki, zefiry!... Ja pani, służę w Petersburgu bardzo