szczęśliwie. Prawda, że nie mam znaczącej rangi, nie większą nad kolleskiego Assesora, nawet cokolwiek mniej; ale za to zna mnie cała kancelarya, i naczelnik mojego wydziału, żyje ze mną w najściślejszej i najpoufalszej przyjaźni. Często klepiąc po mojem ramieniu rzeknie: przychodź bracie do mnie na obiad.“ — Za to muszę wyznać, mam wiele pracy. Państwo może sądzicie, że ja należę do rzędu tych kancelistów, którzy tylko przepisują sprawy z jednego arkusza na drugi, — o nie, i bardzo nie! ja tylko przyszedłszy do biura, mówię: to trzeba tak, to trzeba siak, to znowu tak — a natychmiast kopista piórem tr... tr... i wszystko skończono. Nawet i krzesło stoi dla mnie osobne jakby dla naczelnika stołu, proszę mi wierzyć. Stróż nawet, spotykając mnie ze szczotką jeszcze na wschodach: pozwól pan, mówi, ja mu buty oczyszczę! (do Horodniczego) Czemu panowie stoicie? siadajcie proszę.
Horodniczy. | Razem. | |
Można nieco postać. | ||
Ziemlenika. | ||
Postoimy. | ||
Chłopow. | ||
Niech się pan nie trudzi. |
Proszę siedzieć. (Horodniczy i inni siadają). Otóż tak, to dobrze. — Nikt z urzędników modniej się nie ubiera, nademnie. Jeżeli sprawiam garnitur, to ręczę, że przynajmniej trzysta rubli koszuje. Gdy wyjadę na ulicę, wszyscy wskazują na mnie: „to on, to Chlestaków“ a razu jednego gdym szedł piechotą, wzięli mnie za tureckiego posła. I co najdziwniejsza, że żołnierze nawet, wyskoczywszy z haubtwachu, sprezentowali broń przedemną. Później dopiero oficer, który mi był dobrze znajomy, powiedział: No, bracie, myśmy cię wzięli za tureckiego posła.
No, proszę!