Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/69

Ta strona została przepisana.
Horodniczy.

No, już to wy kobiety, zawsze tylko: tra la, la. — Ty moja duszko, tak się z nim obeszłaś, jakby z jakim Dobczyńskim.

Anna.

Już co w tem, to ci radzę być spokojnym. Wiemy dobrze, jak nam należy obchodzić się z mężczyznami, (spoglądają na córkę).

Horodniczy.

E, co z wami gadać!... Jednakże to rzecz szczególna! dotąd ze strachu przyjść do siebie nie mogę. — (otwiera drzwi środkowe i mówi przez nie) Michałek, zawołaj Kwartalnych Swistunowa i Dzierżymordę — oni tu gdzieś nie daleko za bramą być muszą (po małej pauzie mówi). Dziwaczny porządek teraz na świecie: ludzie tak delikatni, przemądrzy i przedojrzali; że trudno jest człowieka, rozróżnić od człowieka. — Jednakże, jak on się starannie ukrywał, a w końcu nie mógł dotrzymać, wyszedł z charakteru i wszystko wyznał. Znać, że młokos!






SCENA  X.
CIŻ i JÓZEF (z gabinetu).
(Wszyscy biegną na jego spotkanie i kiwają palcami).
Anna (do Józefa).

Zbliż się, mój kochanku.

Horodniczy.

Pst... sza! — a cóż, spi?

Józef.

Nie jeszcze, cokolwiek się przeciąga.