No, już to wy kobiety, zawsze tylko: tra la, la. — Ty moja duszko, tak się z nim obeszłaś, jakby z jakim Dobczyńskim.
Już co w tem, to ci radzę być spokojnym. Wiemy dobrze, jak nam należy obchodzić się z mężczyznami, (spoglądają na córkę).
E, co z wami gadać!... Jednakże to rzecz szczególna! dotąd ze strachu przyjść do siebie nie mogę. — (otwiera drzwi środkowe i mówi przez nie) Michałek, zawołaj Kwartalnych Swistunowa i Dzierżymordę — oni tu gdzieś nie daleko za bramą być muszą (po małej pauzie mówi). Dziwaczny porządek teraz na świecie: ludzie tak delikatni, przemądrzy i przedojrzali; że trudno jest człowieka, rozróżnić od człowieka. — Jednakże, jak on się starannie ukrywał, a w końcu nie mógł dotrzymać, wyszedł z charakteru i wszystko wyznał. Znać, że młokos!
Zbliż się, mój kochanku.
Pst... sza! — a cóż, spi?
Nie jeszcze, cokolwiek się przeciąga.