Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/72

Ta strona została przepisana.
Horodniczy.

Zaczekajcie — pozwólcież mnie... (do Józefa) Powiedz, zmiłuj się: na co bardziej twój pan obraca swoją uwagę? to jest: co jemu w drodze najwięcej się podoba?

Józef.

Najlepiej lubi, żeby go dobrze przyjmowano, i do sytości ugaszczano.

Horodniczy.

Do sytości?

Józef.

Do sytości. — Nawet mnie, swojego poddanego, patrzy, żeby wszystko regularnie doszło. Dalibóg! bywało zajedziemy gdziekolwiek, tak zaraz się pyta: Cóż Józefie, czy dobrze cię ugoszczono?“ Nie bardzo JW. Panie! — E, powiada mój Józefie; widać że zły gospodarz, kiedy o ludziach nie pamięta. Przypomnij mi o tem, wolnym czasem“... A, myślę sobie, (machnął ręką) Bóg z nim! ja człowiek prosty!

Horodniczy.

Dobrze, dobrze, że tak mówisz. — Dałem ci na herbatę, tu masz na obwarzanki.

Józef.

Za cóż mnie tak obdarzać, Wielmożny Panie? (chowa pieniądze) Chyba już wypiję za pańskie zdrowie.

Anna.

Przyjdź Józefku, do mnie! także coś dostaniesz.

Marya.

Józefeczku, drogi! pocałuj twojego pana. (Słychać w pokoju Chlestakowa nie zbyt głośny kaszel).