A, najuniżeniej dziękuję, za łaskawe, mnie odwiedzenie. Ja bardzo lubię przyjacielskie towarzystwa. Proszę siedzieć! — Czy pan ciągle tu mieszkasz?
Tak jest.
Podoba mi się tutejsze miasteczko. Prawda, że nie bardzo ludne, ale nic to! przecież to nie stolica. Nie prawdaż, że to nie stolica?
Istotna prawda.
To tylko w stolicy można żyć bon ton — i nie widać tam tych gęsi prowincyonalnych. Jak się panu zdaje, nie prawdaż?
Tak w istocie! (n. s.) A! on, jak uważam, nie jest dumny; o wszystkiem się rozpytuje.
Jednakże i w małem miasteczku żyć szczęśliwie można?
Tak w samej rzeczy!
Według mego zdania, trzeba tylko do tego szczerej otwartości, dobranego towarzystwa, żeby się szanowało, serdecznie kochało — nie prawdaż?
Bardzo sprawiedliwie.
Kontent jestem z tego, że pan jednego ze mną zdania. Ja to lubię, to mój charakter. (zagląda mu w oczy i mówi do siebie) E,