zwierzchność powierzyć mu tak ważny obowiązek. — On jest gorszym od Jakobina; wpaja w młodzież tak niebezpieczne zasady, że trudno wyrazić. Jeżeli Pan każe, to ja to wszystko podam na piśmie.
Dobrze! chociażby na piśmie. — To mi sprawi wielką, przyjemność. Lubię bardzo, w chwili smutnej, przeczytać co wesołego. Jakaż pańska godność? Ciągle zapominam.
Ziemlenika.
A, tak, Ziemlenika! Powiedzże mi pan, czy masz dzieci?
Jakże, pięcioro; dwoje już dorosłych.
Proszę, to szczęście! — A jakież są ich imiona?
Mikołaj, Jan, Elżbieta, Aleksandra i Józefina.
To dobrze.
Nie ośmielę się utrudzać pana dłużej; mam więc honor...
Żegnam. Najśliczniej panu dziękuję, za jego przyjacielską wizytę. Zmiłuj się pan, odwiedzaj mnie częściej... tak wolniejszym czasem; bardzo proszę! (odszedł ode drzwi i znowu się wraca