Ja panie, odeszlę lepiej ten list przez tutejszego człowieka, a sam wezmę się do pakowania rzeczy, ażeby czasu napróżno nie tracić.
Dobrze. Przynieś tylko świecę.
Ej! bracie! słuchaj! odniesiesz list na pocztę, i powiesz Pocztmejstrowi, żeby go przyjął bez pieniędzy; powiedz także, ażeby natychmiast przysłano nam trójkę koni, samych najlepszych, kuryerskich, rozumiesz? a za prochonne pan mój nie płaci bo jedzie za skarbowym interesem. Tylko żywo, jak można najprędzej, bo inaczej, pan mój się rozgniewa. — Stój!... jeszcze list nie gotowy.
Ciekawa jednak rzecz, gdzie on teraz mieszka, czy na pocztamtskiej ulicy, czy też gdzie w mieście. On tak jak ja, lubi często przenosić się z miejsca na miejce, a nigdzie nie płacić. Napiszmy więc na los szczęścia: przy ulidy Pocztamtskiej. (składa list i adresuje).
Gdzie leziesz, brodaczu! mówię ci: że nie wolno wchodzić!
Na, masz, odnieś!