tem. Jestem twym przyjacielem i mówię ci: jeśli się z nią zobaczysz, przepadłeś.
— Nie lękaj się. Ona mogła sobie pójść. Na to, by wrócić, nie ma ona tyle mocy.
Gdy następnego dnia wychodził z domu, spotkał ją u drzwi liftu. Upadła przed nim na kolana.
— Pozwól mi powrócić!
— Jeśli natychmiast nie powstaniesz...
Chciał odejść. Lecz objęła jego nogi, całowała je.
— Wybacz. Weź mię z powrotem do siebie.
Podniósł ją z podłogi.
— Nie mogłam wytrzymać u tamtego. Kocham ciebie, zawsze będę tylko ciebie kochała.
Gdy potrząsał głową:
— Odpychasz mnie? Ty?... — załamała ręce. — Pojmujesz przecież, że nie wiedziałam, co czynię.
— Powinnaś była wiedzieć — odparł.
— Tamten obiecał mi połowę swego majątku na wypadek, gdybym się miała kiedy z nim rozejść. Wezmę rozwód, pieniądze będą twoje.
Ujrzał wtedy, że stała się inną: ujrzał w jej minie tyle doświadczeń, tyle przebytych przygód. Uczuł litość i — pokusę. Krew mu nadbiegła do głowy. Zawołała, chwytając jego ramiona:
— Ach! Ty kochasz mnie jeszcze!
Wyrwał się i poszedł.
— Pokazałem, że jestem silny — rzekł do przyjaciela. — Mam zajęte miejsce na okręcie. Przeżyliśmy ze sobą siedem lat; pomóż mi odszukać ją, muszę się z nią pożegnać.
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.