ARTUR CONAN DOYLE
Mogłoby to być komedją, mogłoby też być tragedją. Jeden człowiek przepłacił to rozumem, ja przepłaciłem upustem krwi, a inny znów jegomość przepłacił kryminałem. Zawsze jednak było w tem coś z komedji. Zresztą osądźcie sami.
Pamiętam doskonale datę. Stało się to bowiem w tym samym miesiącu, kiedy Holmes odmówił przyjęcia szlacheckiego tytułu, który mu chciano nadać, jako nagrodę za oddane usługi — o czem pewnie jeszcze kiedyś napiszę. — Tu wspominam o tem tylko mimochodem, ponieważ jako jego przyjaciel i powiernik muszę zachowywać szczególną ostrożność i dyskrecję. Powtarzam, że pozwala mi to ustalić datę — koniec czerwca 1902 roku, wkrótce po ukończeniu wojny południowo-afrykańskiej. Holmes, jak to było w jego zwyczaju, przeleżał parę dni w łóżku dla odpoczynku, i tego właśnie poranku podniósł się z dłu-