gim arkuszem papieru w ręku i z wesołym ognikiem w surowych, szarych oczach.
— Masz okazję do zrobienia pieniędzy, przyjacielu Watson, powiedział, — Czy znasz nazwisko Garrideba?
Odrzekłem, że nie znam.
— A więc, jeżeli ci się uda schwycić jakiegoś Garrideba, znajdziesz pieniądze.
— W jaki sposób?
— O, jest to długa historja, trochę dziwaczna. Zdaje mi się, że we wszystkich naszych poszukiwaniach nigdy jeszcze nie napotkaliśmy rzeczy tak wyjątkowej. Zresztą człowiek ten wkrótce tu przyjdzie, więc nie będę wykładał całej sprawy. Narazie niech ci wystarczy nazwisko.
Spis abonentów telefonicznych leżał na stole. Machinalnie zacząłem przewracać kartki, gdy ku wielkiemu memu zdziwieniu znalazłem to dziwne nazwisko we właściwem miejscu. Wydałem okrzyk tryumfu. — Mam go, Holmesie! Oto jest!
Holmes zajrzał do spisu. „Garrideb N. 136, Little Rider Street, W.“, — odczytał, — Przykro mi sprawić ci zawód, kochany Watsonie, ale to jest ten sam właśnie. Oto adres na jego liście. Potrzebny nam jest drugi jakiś Garrideb do pary...
Pani Hudson ukazała się z biletem wizytowym na tacy. Rzuciłem okiem na bilet i zawołałem zdziwiony: — Popatrz się, to całkiem inne inicjały. John Garrideb, Radca Prawny, Moorville, Kansas, U. S. A.
Holmes uśmiechnął się. — Obawiam się Watsonie,
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.