Widzę, że zegarek wart jest około trzystu rubli.
Dobrze. Zastawiam zegarek za sto rubli i przynoszę mu kartkę zastawniczą.
— Ośmdziesiąt rubli — powiadam — jest mi pan winien, a zegarek sam pan wykupi.
Po dziś dzień winien mi jest tych 80 rubli.
Począł znowu codziennie do nas przychodzić. Nie wiem, jak się między sobą obliczali, ale zawsze opuszczał z księciem lokal. Lub też szli z Fedotką na górkę, by zagrać w karty. Mieli zwykle bardzo skomplikowane rachunki ze sobą: jeden dawał coś drugiemu, ten trzeciemu, ale co kto komu był winien, nie można było poznać.
Bywał u nas przez dwa lata; zupełnie się zmienił. Przestał się krępować; czasem pożyczał u mnie rubla, by go dać woźnicy, ale z księciem grał partję o sto rubli.
Wychódł, pożółkł. Natychmiast po przyjściu kazał sobie podawać szklaneczkę absyntu, kanapkę, poczem popijał winem; wtedy stawał się weslszy.
Przyszedł raz przed obiadem — było to w Wielki Tydzień — i począł grać z huzarem.
— Czy gramy o pieniądze? — pyta.
— Jak pan chce.
— A może o flaszkę Claude Voujeau?
— Dobrze.
Huzar wygrał. Poszli do sali jadalnej. Zasiedli przy stole i Niechludow mówi:
— Szymonie! flaszka Claude Voujeau, ale dobrze oziębić!
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.