Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzała na niego zdziwiona.
— Tak, było nieco ciemno w nyży — odpowiedziała zawstydzona.
Uśmiechnął się. Nie pojmowała tego uśmiechu; jednak było w nim coś takiego, że zarumieniła się.
— O, byłem taki szczęśliwy! — rzekł i uścisnął mocno jej rękę.
Usiadł obok niej i — wyciągnął przed się nogi.
Ruch ten przypomniał jej zmarłego męża. Była w nim w istocie poufałość małżeńska. Zarumieniła się znowu.
I znowu poczuła na sobie jego badawczy wzrok.
— Jest tu gorąco — rzekł, rozpiął palto i zdjął rękawiczki. Jeden z pierścieni brylantowych obsunął się z palca i spadł na ziemię.
Pochylił się flegmatycznie.
— Nie wolno mi go gubić — rzekł — jest to droga pamiątka od księżny... — Zatrzymał się i uśmiechnął.
Przeraziła się. Niemożliwie! Widocznie przesłyszała się.
— Proszę spojrzeć na ten pierścień...“ — począł znowu.
Przerwała mu szybko słowami;
— Czy zna pan naszą galerję?
— Nie — odparł i zbliżył rękę do ust, jakby chcąc powstrzymać ziewnięcie. Nagle chwycił się za gardło i wydobył z niego dwa chrapliwe tony.
— O... znowu mam chrypkę, a dziś muszę śpie-