bardzo zajęty jutro. W razie jakiegoś nieporozumienia przyjadę do pana.
— Dobrze, ale ja już od kilku lat nie puszczałem się tak daleko w drogę.
— Nic nie szkodzi, Panie Garrideb. Wypisałem panu dokładnie marszrutę. Wyjeżdża pan o dwunastej i staje pan na miejscu o pół do trzeciej. Może pan wrócić tego samego wieczoru. Ma się pan zobaczyć z tym człowiekiem, wyjaśnić mu całą sprawę i otrzymać zaświadczenie o jego istnieniu. Boże Święty — dodał w zapale, — ja przyjechałem z tamtej strony oceanu, z Zachodniej Ameryki, a pan ma do zrobienia kilkadziesiąt mil dla załatwienia całej sprawy.
— Racja — powiedział Holmes — pan John Garrideb ma słuszność.
Mr. Nathan Garrideb wzruszył ramionami zrozpaczony.
— Dobrze więc, nalegacie, pojadę. Trudno mi odmówić, skoro dzięki panu otwierają się przedemną tak wspaniałe perspektywy.
— Więc postanowione — powiedział Holmes — mam nadzieję, że zda mi pan sprawę ze swej podróży.
— Dopilnuję tego — oświadczył Amerykanin i dodał, spoglądając na zegarek: — Muszę wyjść. Zgłoszę się jutro, Mr. Nathan i odprowadzę pana na kolej do Birminghamu. Zostaje pan, panie Holmes? Dowidzenia więc! Jutro wieczorem możemy mieć dla pana dobre wiadomości.
Zauważyłem, że twarz mego przyjaciela wypogo-
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.