Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

nazwisko. Otworzył drzwi z przedpokoju, wszedł do mieszkania. Różowa, przyćmiona lampa, rzucała światło na barwne urządzenie, plamy matowego złota, błyszczącego niklu... W powietrzu unosił się delikatny zapach chypre’u.
— To ty, Ziuku? Dobry wieczór. Która godzina? odezwał się młody, zaspany głos.
Na kanapie, która stała w cieniu, poruszyła się młoda kobieta, usiadła. Chciała przetrzeć oczy, ale się powstrzymała.
— Dobry wieczór Zuziu... Spałaś?
— Tak... Zdaje mi się... Widzisz Ziuku, wszystko skończyłam, więc się położyłam.
— Może, biedne dziecko, za bardzo się męczysz...ciągle ci to mówię...
— Ależ nie, to nic nie jest. Pocałuj mnie..
Wstała i podeszła do niego. On odkręcił wyłącznik: teraz postać kobieca była jasno oświetlona... Długi fartuch w niebieską i białą kratkę zasłaniał jej wysmukłą kibić; śliczna i delikatna główka tworzyła ciekawy kontrast z tem ubraniem gospodarskiem. Włosy opadały, jak frendzle wzdłuż policzków, delikatnych i pełnych, piękne duże oczy niebieskie z zielonkawym odcieniem, trochę krótkowzroczne, długie zafryzowane rzęsy, usztywnione, umalowane i oddzielone przez jakiś kosmetyk, dawały pewną zuchwałość [sp]ojrzeniu.
— Ach, nie zdjęłam fartucha! Zawołała zmieszana.
Zrzuciła fartuch i ukazała się we wspaniałej pyjamie z białego jedwabiu, haftowanego w złote i nie-